Przejdź do głównej zawartości

Szukam Cię.



Obudziłam się rano z potwornymi wyrzutami sumienia. To, co zrobiłam wczoraj Kamili, było okropne. Wrzeszczałam na nią cały wieczór tylko dlatego, że nie dostałam awansu w pracy. Ona płakała, ja krzyczałam – tak to wyglądało. Potem usłyszałam tylko trzaśnięcie drzwiami jej pokoju. Nie miałam siły i ochoty wstawać tego poranka, czułam się rozbita. Poszłam do kuchni, aby przygotować sobie śniadanie. To, co zobaczyłam na kuchennym blacie, jeszcze bardziej mnie dobiło. Była to mała, zielona karteczka, jedna z tych, które Kamila uwielbiała rozwieszać po swoim pokoju. Wzięłam ją w ręce i przeczytałam:
To, co zrobiłaś wczoraj było okropne. Nie szukaj mnie, jestem bezpieczna.
Po przeczytaniu pobiegłam do jej pokoju. Faktycznie, nie było jej tam. W przedpokoju nie było jej kluczy, zniknęła też bluza i buty. Zaczęłam wrzeszczeć na całe gardło, jednak szybko się uspokoiłam i postanowiłam jej szukać.
W Ełku rzadko występują korki, to raczej spokojne miasto, więc pędziłam główną ulicą jak szalona. Postanowiłam zacząć od ulubionego miejsca mojej córki – klimatycznej kawiarni przy promenadzie nad jeziorem Ełckim. Nie raz ją tam znajdowałam po naszych kłótniach, kiedy to zamiast zjeść śniadanie w domu, zamawiała rogaliki. Szybkim krokiem udałam się do kasy.
- Dzień dobry – powiedziałam lekko zdyszana do kelnerki.
- Czy dzisiaj, wczoraj, bez różnicy, czy w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin była tu ta dziewczyna? – Zapytałam, wymachując jej przed oczami moim telefonem ze zdjęciem Kamili.
- Ojej, nie przypominam sobie. – Odpowiedziała zdziwiona dziewczyna. –  Zaraz zapytam się koleżanek, które wczoraj pracowały, może one ją widziały.
Żadna z dziewczyn nie widziała mojej córki. Nie ma jej, to już koniec, zaginęła! Moja mała dziewczynka zaginęła! Usiadałam przy stoliku, by wziąć oddech i ruszyłam dalej. Postanowiłam skorzystać z okazji i pójść nad jezioro, to zawsze mnie relaksuje. Uwielbiam dźwięk fal, które obijają się o brzeg i szelest liści na drzewach. To jest właśnie to, czego zazdroszczą nam inni... cisza, spokój i przyroda. Wsiadłam do auta i ruszyłam dalej.
- Gdzie ona może być, gdzie ona może być... – zaczęłam mówić sama do siebie. – Wiem! Skatepark!
Dlaczego nie wpadłam na to od razu! Przecież skatepark to drugi dom Kamili!  Szczęśliwa docisnęłam gaz i pojechałam. Po wyjściu z auta zdziwiłam się, że jak na godzinę poranną jest tutaj dosyć dużo ludzi.
- Halo! – Krzyknęłam do jeżdżących chłopaków. – Hej, wy!
Totalnie mnie zignorowali. Nie miałam już sił, a dopiero niedawno zaczęłam szukać mojej córki. Rozpłakałam się ze swojej bezradności, rozpłakałam się, bo zrozumiałam jak okropną i nieczułą matką jestem. Łzy ruszyły na skaterów, którzy do mnie podjechali.
- Tak? – odpowiedział jeden z nich niechętnie.
- Zajmę wam tylko chwilę, potem już mnie tu nie będzie. Czy widzieliście tu tę dziewczynę? To moja córka, Kamila, dosyć często tu przychodzi – pokazałam im zdjęcie.
- Pewnie, znamy ją, ale ostatnio jej tu nie było. Pisała coś wczoraj o jakiejś kłótni, o tym, że musi odpocząć, wyrwać się, ale nie zrozumiałem, o co jej dokładnie cho... – chłopak urwał, bo chyba zrozumiał, że to ze mną się pokłóciła i że to ode mnie musi się wyrwać.
 - Dzięki chłopaki, miłej jazdy – powiedziałam i odeszłam.
Wsiadłam do samochodu, wyjęłam telefon i przeglądałam zdjęcia w galerii. Wszystkie te cudowne i niezapomniane chwile, które spędziłam tu z Kamilą. Wakacyjne koncerty na plaży, festyny, park linowy, lodowisko, spływy kajakowe, długie spacery na promenadzie. Kiedyś byłyśmy tak blisko siebie.
Wiedziałam, że Kamila jest gdzieś w Ełku, nie miałaby na tyle odwagi, żeby wyjechać. Znajdę ją, znajdę ją, znajdę ją. Zastanowiłam się chwilę i pojechałam do lasu. Nie miałam już wtedy żadnych pomysłów, gdzie mogę szukać mojej córki. Zostawiłam samochód na wjeździe do lasu i dalej udałam się na nogach. W taki upał jak wtedy las był jak oaza, cień rzucany przed drzewa dawał orzeźwienie i chłód. Gdzieniegdzie słychać było ćwierkanie ptaków, stukanie dzięcioła, raz nawet przebiegła przede mną wiewiórka. Tak dawno nie byłam w lesie, że nawet zapomniałam, za co tak bardzo go uwielbiam. Kiedyś miałam razem z moją córką taki mały rytuał – co tydzień w sobotę spacerowałyśmy po lesie. Teraz to się zmieniło – ja siedzę nad papierami i laptopem, ona spotyka się ze znajomymi. Bardzo mi tego brakuje, tych naszych spacerów po lesie, jej śmiechu, rozmawiania do późna. Tak bardzo za tym tęsknię.
Usłyszałam dźwięk powiadomienia w telefonie. Zamaszyście wyjęłam go z kieszeni w nadziei, że dostałam wiadomość od Kamili. Niestety, był to mail od jednego z moich klientów. Zawiedziona włożyłam telefon do kieszeni.
Idąc nagle usłyszałam cichy płacz. Nie, tylko mi się zdaję, pomyślałam i ruszyłam dalej. Jednak płacz nie ustawał i im bardziej się cofałam, tym stawał się głośniejszy. Szłam między młodymi sosnami, nasłuchując skąd dobiega ten dźwięk. Gdy wyszłam z tego małego labiryntu, znalazłam się na środku dużej polany. Pamiętam to miejsce, tu Kamila uwielbiała bawić się w chowanego. Kiedy jeszcze nie miałyśmy samochodu, jeździłyśmy tu autobusem, niedaleko stąd powinien być przystanek. Idąc w prawo, doszłam do jeziora, które wszyscy nazywają Żabim Oczkiem. Tu kąpałam się w dzieciństwie, tu kąpałam się razem z moją córką. Płacz był coraz donośniejszy i słyszałam go coraz dokładniej. Szłam, aż nagle ją zobaczyłam. Z głową schowaną w kolanach siedziała na brzegu jeziora. Moja córka, znalazłam ją. Podbiegłam do niej i rzeczywiście płakała. Przytuliłam ją tak mocno, jak chyba nigdy nikogo nie przytulałam. Też zaczęłam płakać.
- Przepraszam – mówiłam ze łzami w oczach. – Tak bardzo cię przepraszam. Jestem okropną matką, potworną matką.
Łzy same leciały, nie potrafiłam ich zatrzymać. Płakałyśmy tak obie, siedząc nad brzegiem jeziora. Naszego jeziora.
- Mamo – powiedziała cicho.
- Tak, skarbie?
- Kocham cię.
I tak przytulałyśmy się długie godziny nad jeziorem w naszym mieście.

Autorem jest mój najstarszy syn Hubert. Praca na konkurs literacki Towarzystwa Miłośników Ełku.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Lyck Sosnowe wrzosowiska rodziny Koschull

 Sosnowe wrzosowiska, budynki mieszkalno gospodarcze rodziny Koschull. Lyck - Ełk Kiefernheide - Sybba - Szyba Chodząc po lesie natknąłem się na 3 słupy. Na dawnych mapach , to miejsce nie ma żadnej nazwy. 1938r W sieci znalazłem słabo opisane zdjęcie które idealnie mi pasuje do znaleziska. 1930-1940r Pasują mi tu te 3 słupki jak, pokrywa się też z układem starej mapy i tym co jeszcze dziś zostało w lesie po fundamentach, oraz nazwisko Koschul. A tak wygląda teren na mapach Geoportal.gov.pl Niestety nie doszukałem się niczego o tej rodzinie.

EnerGenie EG-PMS2-LAN

Nie polecam! Zdarzało się jej zawieszać, kontrola z aplikacji na komórce często nie działała. Lepiej sprawowała się aplikacja innej firmy (aczkolwiek do zarządzania jedynie lokalnie). Do tego jej piszczenie i brzęczenie było strasznie irytujące i męczące. Po 2 latach przestały się odzywać dwie sztuki, zdaje się że to układ sterowania padł, bo jeden strasznie się grzeje a w drugiej sztuce piszczy.

Forticlient VPN SSL Stop 40%

Na Windows 10 po którejś tam aktualizacji przestało działać połączenie VPN w aplikacji forticlient. Zestawienie połączenia kończyło się zawsze przy 40% z komunikatem jak niżej. Nie pomaga ponowna instalacja clienta, jedynie przywrócenie systemu sprzed aktualizacji windowsa, ale to żadne rozwiązanie. Problemem jest ustawienie proxy w IE (pomimo tego iż nie powinno ono mieć znaczenia). Należy je wyłączyć.